GRIFFE

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Zakręcony tydzień:)

Uff....miałam intensywny tydzień.Dwa zlecenia i dwa wyzwania...Ktoś kto widzi tylko efekt końcowy myśli że to taka fajna i piekna praca.Owszem ale też bardzo stresująca i polegajaca na szybkim podejmowaniu decyzji jak pójdzie coś nie tak.No i ta presja czasu...i odporność na stres.Mało która klientka zdaje sobie sprawę z tego ile czasu i wyobrazni potrzeba aby zlecenie wykonać wzorowo i zadowolić klientów.Ale nie ma nic piękniejszego jak uśmiech,podziękowania i usciski od szczęsliwej panny młodej:))
Pierwsza panna młoda-romantyczna z nutą elegancji:)bardzo chciała w kolorystyce kolor lilowy ale taki zblizony do koloru bzu...pomyslałam że będzie cięzko ale do zrealizowania.Reszta nalezała do mnie:))wymyśliłam sobie Romantyczne Vegas poniewaz autem do slubu miał byc cadilac.Druga panna młoda-usmiechnięta i bardzo chciała kolor fioletowy:)wymyśliłam Letnie Przyjęcie w Ogrodzie.I jakoś tak powstał pomysł.Wystarczyło dobrze przemyślec dobór kwiatów i kolorystyke i zamówić.Niby proste a jednak hurtownia w której zamawiam kwiaty nie była w stanie zrealizować mojego zamówienia...musiałam zaryzykować i zamówiłam kwiaty w holenderskiej hurtowni ale problem polegał na tym,że musiałam odebrać  towar ponad 100 km od mojej pracowni....było jednak warto,poniewaz dostałam takie kolory kwiatów jakie sobie wymysliłam:))od wtorku przygotowywałam wszystkie elementy tej składanki dekoracyjnej aby efekt wyszedł porazający dla pary młodej jak ich gości:)mnóstwo godzin pracy i stres ogromny.W piatek miałam dekorować sale ale okazało sie ze to niemozliwe poniewaz były poprawiny innego wesela i mogę przyjechać w sobotę rano....więc robiłam dekoracje kościoła i  drugą salę...było już po 22.00 a mnie czekało dokończenie dekoracji na salę i zrobienie bukietów,dekoracji samochodu a także innych dodatkowych rzeczy...położyłam się po 3 w nocy a o 7 już byłam na nogach....czas leciał jak szalony....o 8.30 byłam na sali a o 11.30 w kościele dokończyć dekoracje.....o 12.30 miałam stroić pierwszy samochód ale pan młody czekał na myjni więc miałam czas na dokończenie dekoracji na kolejny samochód i dekoracje kościoła...o 13.00 zjawiła sie przyszła panna młoda z mamą aby omówić bukiet...miałam tylko 10 min:))reszte ustale emailem....w koncu pojawiły się auta do dekoracji i smigałam do koscioła bo do slubu zostało 45 min....miałam potem chwile na łyk kawy ahahahhah bo od rana nie miałam czasu.Przetrwałam i byłam wykończona.Zostało mi tylko czekać na relacje czy się wszystko podobało.Oto fotki dodatkowe z sali Romantyczny Vegas:)



na drugiej sali był styl Letnie Przyjęcie w Ogrodzie:)




obsłudze sali bardzo spodobały sie girlandy wisterii:)))) najwspanialsze jest to że uszczęsliwiłam parę młodą ich rodziców i gości...warto było:)) i bardzo dziękuję im za to,że w tym wyjatkowym dniu nie zrezygnowali z oprawy kwiatowej.... 

2 komentarze: